poniedziałek, 28 lutego 2011
nocka w lesie
Pewnego majowego popołudnia wybrałem się do lasu z planem przenocowania pośród drzew. Zabrałem ze sobą poncho BW, stary koc, 1,5 litra wody i parę innych drobiazgów. Las do którego się wybrałem znam dobrze. Zmierzyłem go już wielokrotnie wzdłuż i wszerz. Miejsce na nocleg jak się później okazało wybrałem nie najlepiej. Blisko podmokłych terenów. I nad ranem było mi już dość zimno. Za izolację od podłoża posłużyła mi narwana, gęsto rosnąca nieopodal szczeciniasta trawa. Wieczorkiem przygotowałem sobie w razie potrzeby ognisko i opał. Poncho rozwiesiłem pomiędzy drzewami i delektowałem się odgłosami lasu. Jakże niesamowita jest gama dźwięków zasypiającego i budzącego się lasu oraz ich okresowość. Tuż przed północą nastraszył mnie szczekający groźnie kozioł sarny. Około trzeciej nad ranem rozpaliłem ogień. Było mi już zimno. Koc nie zapewnił wystarczającego ciepła. Spanie dodatkowo utrudniał Pinio, który sapał całą noc, oraz myśl że nieopodal na ambonach siedzą myśliwi. Swoją drogą ciekawe czo oni o mnie wiedzieli? O świcie zgasiłem i zabezpieczyłem ognisko. Odwiedziłem jeszcze znane kąty i wróciłem do domu. Taka nocka w lesie daje wiele do myślenia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz