wtorek, 22 lutego 2011

Na początek

   Czasem lubię po prostu wziąć plecak i ruszyć przed siebie. Maszeruję wtedy długie godziny i pokonuje kolejne kilometry. Już sama droga sprawia mi wtedy frajdę. Jednak na takich wypadach każdy zbędny kilogram odbija się na moim organizmie w postaci otarć, odcisków, zmęczenia itd. Rozbijając wieczorem namiot mam ochotę już tylko zawinąć się w śpiwór i zasnąć "w dźwiękach otaczającej przyrody",. Nie mam już wtedy siły na kopanie zabraną przez siebie łopatką pieca ziemnego czy przetestowanie kolejnych palników. Wolę po prosu obserwować pająka, który właśnie zaplata sieć nad moją głową. Przychodząc po takim wypadzie do domu zastanawiam się, - po co ja to wszystko zabrałem?
   Podzieliłem więc swoje wypady na raczej typowo turystyczne oraz te raczej leśne.  Od dawna odchudzałem swój ekwipunek a jednocześnie tworzyłem w myślach kolejne jego elementy własnoręcznie wykonane. I wracałem w ten sposób do punktu wyjścia. Po co mi kolejne elementy przecież mam chodzić na lekko. Teraz mam na to rozwiązanie. Przed każdym wypadem założę sobie pewne cele do zrealizowania. Pozostawię sobie oczywiście furtkę na odrobinę szaleństwa
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz