Po południu zabrałem się za wyplatanie daszku z liści pałki wodnej. Chciałem pod nim spędzić noc. Praca jednak okazała się żmudna i męcząca. Wyplecenie około jednego metra kwadratowego zajęło mi niespełna pięć godzin. Zrezygnowałem z dalszej pracy. Komary cięły niemiłosiernie i słońce chyliło się ku zachodowi. Poniżej fotki z wyplotki :).
Postanowiłem spędzić noc pod ponchem. Po dwóch godzinach walki z insektami poległem. Późnym wieczorem rozłożyłem gossamerka i już smacznie spałem do samego rana. Mata z pałki wodnej posłużyła mi jako dywanik. Bardzo miły i przyjemny zresztą.
Budząc się o świcie stwierdziłem, że czas mnie nie goni i nigdzie mi się nie śpieszy. Spałem więc dalej w kojących zszarpaną miastem duszę dźwiękach lasu.
Drugiego dnia zebrałem kilka grzybków. Mało nie naciąłem się przy tym na szatany, które znalazły się już w mojej siatce. W porę się jednak zorientowałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz